Sniadanie w Madan Cafe, gdzie podaja orzezwiajace lassi i najlepsza mleczna kawe na swiecie. Paharganj wydaje sie byc tak inny, od tego jakim zastalysmy go jeszcze kilka dni temu. Jestesmy zrelaksowane, cieszymy sie gwarem na ulicy, obecnoscia tubylcow, dzieci wykonuja piekne akrobacje, przygrywa nam hinduska muzyka.To wlasnie Indie jakich szukalysmy. Dostajemy informacje, ze moj plecak jest w Budapeszcie. W Budapeszcie podczas gdy ja popijam kawe w New Delhi. Jakiez to zabawne.
Oczekiwanie czas zakonczyc. Zapada decyzja, ze ruszamy do Agry jeszcze tego samego popoludnia. Pakujemy sie pospiesznie, machamy Sunny'emu na pozegnanie i po raz ostatni przeprawiamy sie przez Paharganj. Towarzyszy temu niespodziewane uczucie smutku, jakis nieznany dotad sentyment wobec tych brudnych, gwarnych ulic, kolorowo odzianych Hindusow, spacerujacych dumnych krow, zgielku i brudu, halasu i smrodu. Stalo sie. Indie po cichu, zupelnie niepostrzezenie wkradly sie do naszych serc i zasialy to ziarenko tesknoty, ktore wykielkowalo zanim jeszcze opuscilysmy Delhi. Nie mowimy zegnaj, lecz do widzenia Delhi, przed nami wciaz jeszcze maly epizod naszej trudnej milosci.
Droga do Agry uplywa beztrosko, nasza ciekawosc wzbudzaja pociagi na sasiednich torach wypelnione, wreczy wypchane ludzmi. To jeden z obrazkow Indii, ktory byl czescia moich wyobrazen o tym kraju, i dzis,tak,nareszcie, udalo mi sie go zobaczyc.Zza wagonow oblepionych Hindusami wylaniaja sie slumsy,potem male gospodarstwa rolne, ktore przechodza ostatecznie w monotonny krajobraz pol uprawnych.Wzbudzamy zainteresowanie w naszym wagonie.Wiekszosc naszych wspoltowarzyszy podrozy to mezczyzni,nie czujemy jednak strachu, wiemy, ze to raczej rodzaj zyczliwej ciekawosci. Nie mamy nic przeciwko, chetnie odpowiadamy na pytania, szkicujemy mapy by pokazac gdzie lezy Polska, pokazujemy zdjecia, gadamy gadamy, buzie nam sie nie zamykaja, i tym oto sposobem zanim docieramy do Agry mamy juz kilku nowych znajomych.
W drodze, wraz ze zmieniajacym sie krajobrazem, przemykaja mi przez glowe widoki ostatnich uniesien i wzlotow, mysli o slowach, ktore zamienily plany we wspomnienia. Nasza podroz rozpoczela sie juz kilka tygodni wczesniej gdy pod wplywem impulsu i zalu po resztkach sercowych dramatow kupilysmy bilety. Zawieramy z Kasia pakt. To podroz nasza i dla nas, przyjechalysmy zebrac dobra energie z drugiego konca swiata i nie mozemy tego zaprzepascic gnusnoscia wlasnych emocji. Tak wiec, zamykamy wszystkie dotychczasowe historie.
Do Agry docieramy o zachodzie slonca, jakiez to piekne zwienczenie dnia i naszych postanowien.