Po dwoch godzinach lotu pojawiaja sie trzy zlote mysli. Po pierwsze utwierdzam sie w przekonaniu jak bardzo nie lubie latac i jak wielkkie cierpie z tego powodu katusze( sciskana przeze mnie dlon Katarzyny rowniez, dlon ,ktora dociera do Moskwy prawie sina). Dostaje tez lekcje w temacie :latanie z Aeroflotem. Slyszalam bardzo wiele opinii na temat tych linii, ale dopiero dzis moge je zweryfikowac i uwazam ze jest to jeden z najgorszych przewoznikow, z ktorym przyszlo mi podrozowac. O ile standard jest w miare przyzwoity, a napewno adekwatny do ceny biletu( przynajmniej naszego, ktory byl bardzo tani) to jakosc obslugi na pokladzie pozostawia wiele do zyczenia. Ciesze sie, ze dotarlysmy do Moskwy bez lima bo wiele razy wydawalo sie, jakby stewardessy mialy ochote nam przylozyc. Ot.co, rosyjska zyczliwosc. Trzeci pomysl wpada mi do glowy po przeczytaniu artykulu w Travelerze o poszukiwaniu zorzy polarnej.Natychmiast otwieram swoj wrzosowy,wytarty notatnik i dopisuje nowy punkt do mojej listy celow ,,do 30''. ,,,...zobaczyc zorze polarna...'', piszac ...arna czuje jak z ekscytacji rumienia mi sie lica.
Sheremetyewo jest w porzadku, nowy terminal jest naprawde imponujacy, mniej imponujaca jest znajomosc angielskiego pracujacych na nim ludzi. Czekamy cierpliwie na transfer, popijajac cole za 3 dolce( butelka o,5 l , auc!). To chyba miejsce gdzie panuje namniej korzystny kurs wymiany walut na swiecie.Dobra rada: jesli zamierzacie miec stop w Rosji zaopatrzcie sie chociaz w kilka rubli.Nie tylko ze wzgledow oszczednosciowych(poniewaz zakupy w tubylczej walucie zawsze sa korzystniejsze) ale rowniez dlatego ze na niektorych rosyjskich lotniskach po prostu nie przyjmuje sie dolarow(przyklad: Sankt Petersburg).
Wydzielamy cole, pijac jak ptaszki,walczymy ze zmeczeniem rozmawiajac o wszystkim i o niczym.Kasia wspomina przygode sprzed roku, gdy podczas wulkanicznego zamieszania na Islandii utknela na Sheremetyewie na 5 dni. Pokazuje mi nawet kat, w ktorym spala i przeklina chlod tutejszych posadzek.Sentymenty, sentymenty.
A wiec lecimy do Indii. Zupelnie nie wiemy czego sie spodziewac, jak dotad naszym jednynym zetknieciem z hinduska kultura bylo kilka bolywoodzkich filmow, curry w kuchni i paru hinduskich przyjaciol, ktorzy wlasciwie namowili nas na to by wpisac Indie w plan naszej podrozy. Zapewniali, ze minie zaledwie chwila zanim Indie skradna nam serca. Nie wiem na czym to polega ale nie moge doczekac sie by to sprawdzic! Delhi,Delhi leca do Ciebie dwa serca, gotowe na milosc od zaraz!